Całe lato przepracowałem z dala od rodziny. Przejeździłem w tę i nazad autobanami patrząc zazdrosnym okiem jak obok pomykają na wakacje samochodziki wypełnione dzieciakami. Na dachach poprzyczepiane łódki, kajaki, rowery, bibeloty. A człowiek non stop w pracy. Ale zimą sobie odbijemy…
Te odrobinki wolnego czasu, jakie miałem zazwyczaj poświęcałem na rozwiązywanie jakiś problemów, na urzędy, kolejki. Nie górskie, tyrolskie, turystyczne, malownicze w różnych zakątkach jak bym chciał, ale na kolejki mało romantyczne: postkomunistyczne, w sprawach urzędowych. Już się przyzwyczaiłem, że niczego nie udaje się załatwić od kopa, tylko trzeba wracać, bo czegoś brakuje, czy coś trzeba donieść. Ale zimą sobie odbiję i wyjadę do Chin gdzie dawniej nie martwiłem się takimi sprawami, bo nie goniła mnie jeszcze dorosłość.
I jeszcze ta tropiąca mnie wiecznie chęć udania się na jakąś wyprawę. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio zasiadłem sobie przy ognisku, pod gwiazdami, na karimacie, w śpiworze… mógłbym tu sypać przyimkami do rana. Zrezygnowałem już z pomysłów na Nepal, Indie, czy inne lansiarskie wypady, bo jak bym pojechał gdzieś na wyprawę, to robiłbym wszystko po łebkach, żeby jak najszybciej być z rodzinką. Więc zimą sobie odbijemy. Dzikie górki w Hunanie, może Syczuan, może też szybki wypad do Hongkongu. Marzyłem o tym wyjeździe. Wszędzie będziemy w trójkę i trochę się na siebie powkurzamy, trochę będziemy się mieli dość ale i tak będzie fajnie.
Dziś jest ten dzień, w którym mieliśmy lecieć. Na który mieliśmy bilety w rękach i hotele w Internecie. Mieliśmy i nie polecieliśmy. Bo ktoś nie dostał wizy do Chin, bo okazuje się, że nie uznano jego polskiego obywatelstwa, ani paszportu, ani aktu urodzenia i ma lecieć na specjalnym kwicie i ma zostać takim towarzyszem, który będzie się musiał starać o pozwolenie wyjazdu z Chin i o wizę do Polski, bo tego obywatelstwa musi się zrzec. Więc zostaliśmy, bo już się nauczyłem, że jak jakiegoś problemu się nie da rozwiązać, to czasem lepiej jest znaleźć sobie inny do rozwiązania.
A wielka dzika wyprawa, która za mną chodziła- taka wyprawa na miarę dawnych włóczęg? Cóż teraz takie rzeczy robimy koło domu. Ale w trójkę, więc też jest fajnie.